Wiadomości

Maspex na ścieżce zrównoważonego rozwoju

Środa, 07 czerwca 2023 Autor: Tomasz Pańczyk,
maspex wywiad krzysztof pawiński
Zrównoważona transformacja niesie szereg wyzwań również dla sektora spożywczego. Rosnące presje ze strony konsumentów, partnerów handlowych czy regulatora wpłyną na procesy inwestycyjne i przyszły kształt rynku spożywczego w Polsce. Jednocześnie inwestycje korzystnie oddziałujące na środowisko poprawiają efektywność firm i powodują wzrost ich wartości. O tym jak „zrównoważoną transformację” postrzega Grupa Maspex – lider rynku spożywczego w Polsce rozmawiamy z jej Prezesem Krzysztofem Pawińskim.

Tomasz Pańczyk: Jak kiedyś Pan wspomniał, sektor rolno-spożywczy ma przed sobą gigantyczną do wykonania pracę na rzecz ochrony planety. W ubiegłym roku ogłosiliście „Strategię Zrównoważonego Rozwoju Maspex” – nazwaną „Efektem Kolibra” i wyznaczyliście cele, które zostaną zrealizowane do 2030 roku w zakresie pięciu obszarów (Ekologii, Innowacji, Środowiska Pracy, Otoczenia Społecznego i Biznesowego oraz Zdrowego Stylu Życia) - czyli obszarów bezpośrednio związanych z ESG. Jakie są główne założenia opracowanej Strategii? Jaki budżet przeznaczycie na realizacje tych celów, pamiętając, że dotychczasowe wydatki firmy Maspex w zakresie ekologii i odpowiedzialnego biznesu wyniosły aż 250 mln zł. W co będziecie szczególnie inwestować?

W czasach, kiedy jeszcze to nie było modne, dużo eksperymentowaliśmy z technologiami, które poza efektem środowiskowym, dawały realną korzyść ekonomiczną. Nie wierzę w deklaracje, które nie mają ekonomicznego podłoża. Patrząc na wielką agendę działań środowiskowych, chcieliśmy zrobić to w taki sposób, żeby to było elementem biznesu, a nie tylko wyrazem naszej wrażliwości ekologicznej. Zaczęliśmy od gruntownego przebudowania naszej filozofii energetycznej, inwestycji w rozwiązania typu trigeneracja oraz zainwestowanie w obszary ściekowe, gdzie praktycznie każda nasza oczyszczalnia ma bioreaktor produkujący biogaz, który jest później współspalany. Już teraz możemy się pochwalić, że prawie  10 proc. gazu, który spalamy w naszych zakładach produkujących soki i napoje, pochodzi z własnej produkcji. Do tego dołączona jest rozsądna polityka związana z OZE, z generowaniem prądu z fotowoltaiki. Pierwszą farmę fotowoltaiczną postawiliśmy w Tymbarku już 7 lat temu. Następnie wprowadzaliśmy podobne rozwiązania praktycznie w każdym naszym zakładzie. Co więcej, cała filozofia inwestycji jest tak zaplanowana, aby przynosiła pozytywny efekt środowiskowy. Inwestujemy w najnowsze technologie, w których np. kwestia poziomu zużycia energii jest tak pomyślana i tak zaprojektowana, aby zastępowała nasze zapotrzebowanie   w sposób korzystniejszy z punktu widzenia środowiskowego.

Na projekty badawcze i innowacyjne, które wpisują się także w zrównoważony rozwój, wydamy do 2030 roku ponad 900 milionów złotych. Inwestycje w OZE i oczyszczalnie ścieków to kolejne ok. 100 milionów. Jesteśmy od kilkunastu lat zaangażowani w największe programy CSR w Polsce dot. edukacji ekologicznej, bezpieczeństwa dzieci, promocji sportu i aktywnego stylu życia, czy niemarnowania żywności, to również wielomilionowe wydatki w perspektywie dekady.

Nie chcę  wydzielać z całego naszego budżetu inwestycyjnego tych działań, które są stricte dedykowane celom środowiskowym, bo tak naprawdę wszystkie inwestycje się w nie wpisują. Dowodem na to jest długoletnie finansowanie z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, które – aby mogło zostać przyznane projektowi – musi realizować efekt  środowiskowy. Niedawno podpisaliśmy nową umowę właśnie z EBI na finansowanie w kwocie 104 mln € na modernizację i zwiększenie efektywności energetycznej zakładów w Polsce i Rumunii. Uwzględnia ona także inwestycje w panele fotowoltaiczne i pompy ciepła.  Na prawdziwie skuteczne działania ekologiczne potrzeba czasu, a my je prowadzimy od wielu lat i jest to stały element naszego biznesu, a nie greenwashingowa moda.

TP: Czy polityka firmy w zakresie obniżenia emisji CO2 jest ważna dla konsumenta?

Ślad emisji dwutlenku węgla będzie pewnym wyróżnikiem – również dla konsumenta. Może nie tak ważnym jak cena czy jakość produktu, ale będzie zauważalny. W związku z tym, żeby się przygotować do obniżenia emisji CO2, potrzeba wielu lat. To jest gigantyczne wyzwanie . Można powiedzieć, że jesteśmy na początku tej drogi. Policzyliśmy ślad węglowy dla naszej organizacji w zakresie 1 i 2  oraz dla kilku flagowych produktów, a obecnie rozpoczynamy prace nad strategią dekarbonizacji i celami redukcji CO2. Nasze dotychczasowe decyzje logistyczne dotyczące zmian we flocie wózków widłowych pozwoliły na redukcję emisji CO2 na poziomie 26 proc. Patrząc jednak na inne firmy, jak chociażby teraz przejętą CEDC, widzimy duże różnice i w tym przypadku mamy jeszcze dużo do zrobienia. Ale w związku z tym, że w Maspeksie już przeszliśmy przez te procedury – teraz dzieje się to znacznie sprawniej. Również w części produktowej dokonaliśmy wielu zmian oszczędnościowych w opakowaniach. Jesteśmy na bieżąco z wymogami dyrektyw unijnych związanymi z udziałem rPET w naszych opakowaniach. Czekamy na ustawę o systemie kaucyjnym, która dopiero umożliwi branży rozsądne dopasowanie się do wymogów dyrektywy Single Use Plastic (SUP).

TP: Co można poprawić na tym etapie wdrażania przepisów?

Jeśli mówimy o tym, co można zrobić lepiej – gdybyśmy już teraz mieli rozsądne regulacje systemu kaucyjnego, to cała branża rozpoczęłaby działania nad tym, żeby tak jak przewiduje dyrektywa, spełnić jej wymogi do 2025 roku. Tak się składa, że ustawa SUP jest procedowana, a ustawa kaucyjna – nie. Z jednej strony w trakcie wdrażania jest akt prawny, który nakłada na nas obowiązek użycia 25 proc. rPET w naszych opakowaniach w ciągu najbliższych kilku lat.  Abyśmy mogli go spełnić, niezbędna jest regulacja dotycząca opakowań plastikowych. Musi powstać system, zobowiązujący handel do sprzedaży z kaucją, którą będzie się odzyskiwało przy zwrocie opakowania. Jako branża jesteśmy gotowi, natomiast pozostało niewiele czasu do 2025 roku. Żeby zbudować system potrzebujemy co najmniej dwóch lat, więc już jesteśmy spóźnieni. Sam projekt jest poprawny, apelujemy o jego jak najszybsze przyjęcie.


TP: A nad czym, oprócz działań zmierzających do spełnienia wymogów SUP, jeszcze pracujecie? Czy jest element, na który konsument będzie szczególnie mocno zwracać uwagę?

Szukamy też innowacyjnych rozwiązań dotyczących ograniczenia plastiku lub jego ponownego wykorzystania. Pracujemy nad naszymi produktami w zakresie pewnych zmian konsumenckich. Ewidentnie zawartość cukru ma znaczenie, ale nie takie, żebyśmy z niego zrezygnowali w całości. Nasza gotowość do spożywania mniejszej ilości cukru nie polega na tym, że chcemy wyeliminować słodki smak. W rozsądny sposób – w porozumieniu z naszymi konsumentami – ograniczamy stopniowo cukier lub go eliminujemy, wprowadzając inne składniki. Na przykład w produktach marki Kubuś - słodycz smaku w całości uzyskujemy tylko z soku i naturalnych składników. Wyeliminowaliśmy cukier również w suplementach diety, czego przykładem jest marka Plusssz. Wprowadzamy nowości napojowe bez cukru lub z obniżoną jego zawartością jak chociażby dobrze przyjęta przez konsumentów linia Tymbark Po Prostu w opakowaniach z użyciem rPeta. Nasi klienci krok po kroku w świadomy sposób spożywają mniej cukru. Jednocześnie produkty mają kolor i smak, które konsumenci lubią. Stale rozwijamy portfolio roślinnych produktów, ostatnie nasze duże wprowadzenie to Tymbark Just Plants, czyli nowość w rozwijającej się kategorii produktów roślinnych. Również nasza praca u podstaw, jeśli idzie o część biznesu Lubella i Łowicz, związana z dużymi projektami upraw pomidora i ogórka gruntowego, czy powrotu do produkcji pszenicy durum w polskich warunkach – to też kawał dobrej roboty z punktu widzenia środowiska.

Konsumenci doceniają również społeczną odpowiedzialność firm i marek. Od 17 lat bardzo mocno jesteśmy zaangażowani w największe programy CSR w Polsce, którymi objęliśmy już ponad 16 milionów dzieci i które  docierają do co drugiego przedszkola i co trzeciej szkoły podstawowej. Kubusiowi Przyjaciele Natury to największy w Polsce program edukacyjny na temat ekologii i klimatu, w którym co roku bierze udział ponad 1 000 000 dzieci z przedszkoli i szkół podstawowych. Puchar Tymbarku to największy w Europie turniej piłkarski dla dzieci w wieku 7-12 lat, który zachęca do sportu i aktywnego spędzania czasu, a także promuje piłkę nożną wśród dziewczynek – jesteśmy jego generalnym sponsorem już od 17 lat, a od tego roku turniej i jego uczestnicy zostali oficjalnym partnerem reprezentacji Polski. Marka Kubuś od kilku lat jest partnerem Runmageddon Kids, a we wspieranie polskiego sportu angażują się także Plusssz i Alcalia, która jest oficjalną wodą polskiej koszykówki. Prowadzimy także największy w Polsce projekt dot. bezpieczeństwa dzieci „Akademia Bezpiecznego Puchatka” oraz program uczący niemarnowania żywności i zbilansowanej diety „Akademia Lubella”.

Wspieramy ideę niemarnowania żywności dlatego w latach 2019-2022 przekazaliśmy Bankom Żywności produkty na kwotę ponad 2 mln. złotych.

TP: Jak ważne są wyzwania klimatyczne dla zrównoważonego rozwoju firmy Maspex?

Mówiąc o wyzwaniach klimatycznych mówimy przede wszystkim o scenariuszach, które przeciwdziałają wzrostowi temperatur. A ja jestem zdania, że oprócz tej ważnej i niezbędnej agendy powinniśmy prowadzić też projekty związane ze scenariuszami adaptacyjnym. Niestety wzrost temperatur o 1,5 stopnia Celsjusza jest nieunikniony i na to trzeba się przygotować. Już tylko ten wzrost sprawia, że rolnictwo w Polsce w dłuższym okresie czasu będzie miało do czynienia z innymi warunkami, które wydaje się, że są jeszcze kontrolowane. Ale to  nie znaczy, że w przyszłości będą takie same jak teraz. A co będzie jeśli nie uda nam się zatrzymać dalszych zmian temperatury? Powinniśmy już teraz myśleć o przygotowaniu pewnych odmian, agrotechniki, innych rodzajów upraw – już takie projekty prowadzimy. Polska będzie kiedyś potęgą w uprawie pomidora gruntowego, którego znaczenie obecnie jest marginalne. Uważam też, że pszenica durum, którą propagujemy do upraw wśród naszych rolników będzie bardziej pożądanym zbożem. To samo musimy robić z innymi odmianami użytecznych dla nas roślin. Przygotowanie danej odmiany zajmuje wiele lat. Musimy mieć scenariusz na nowe warunki klimatyczne w Polsce, pamiętając w szczególności o zarządzaniu wodą.

MS: Jednym z kluczowych aspektów ESG będzie współpraca z niższymi poziomami łańcucha dostaw, przede wszystkim producentami rolnymi (scope3) w obniżeniu końcowego śladu węglowego. Proszę opowiedzieć o najważniejszych dobrych praktykach w tym zakresie.

Wdrożyliśmy politykę ekoprojektowania i kodeks dla dostawców. W przypadku naszych dostawców mamy przede wszystkim do czynienia z rolnictwem towarowym, czyli z przedsiębiorcami. To nie zawsze przekłada się na duże areały upraw, często są to mniejsze powierzchnie, które dają bardzo efektywny dochód. Statystyczny polski rolnik, który zajmuje się biznesem rolnym, to osoba stosunkowo młoda, dobrze przygotowana i otwarta, z dostępem do wiedzy, z działalnością doinwestowaną poprzez rozsądne programy. Ale brakuje mu dobrej, długoletniej więzi z takim partnerem jak my, który ma aspiracje żeby podejmować wieloletnie programy. Nie da się zrobić, np. pszenicy durum, startując od zera. To wymaga pewnej zmiany nawyków i przemyślanego procesu. Nie da się uprawiać pomidora gruntowego nie wchodząc w nową agrotechnikę i nie będąc otwartym na nowe sposoby czy procedury w uprawie. To są najważniejsze aktywa, które my mamy – aktywa ludzkie, a także kapitałowe. Potrzeba na to czasu i współpracy w krótkim łańcuchu połączenia między przetwórcą i dostawcą. Ciężko wdrożyć programy na 6-7 lat, jeśli firma w ciągu 20 lat zmienia właściciela pięć razy. A okres tych kilku lat programu jest niezbędny do wyhodowania nowej odmiany. To wyklucza długoletnie budowanie de facto pewnego kapitału społecznego – bo do tego to się sprowadza. My mamy skupionych wokół siebie otwartych przedsiębiorców, gotowych realizować z nami ambitne projekty w dłuższym okresie czasu. I doskonale rozumiemy, że rolnik nie może być tym, który ponosi całe ryzyko takiego projektu. To musi być rozłożone na wszystkich uczestników łańcucha, co wcale nie jest  standardowym podejściem.

MS: W Polsce ponad 90 proc. energii pierwotnej pochodzi z paliw kopalnych, w tym przede wszystkim z węgla i ropy. Emisyjność jest głównym wyzwaniem zrównoważonej transformacji. Czy nie ma Pan obaw, że w perspektywie 5-10 lat, jeżeli nie wykonamy odpowiedniej pracy, wpłynie to także na mniejszą konkurencyjność polskiej żywności na rynkach międzynarodowych?

Niestety nie da się ukryć tego wpływu środowiskowego – mamy 80 proc. energii pochodzącej z węgla. W zakładach osiągnęliśmy 17 proc. zielonej energii, w niektórych dochodzimy nawet do ponad 20 proc. Jednak to wszystko, co jesteśmy w stanie zrobić. Podejście kontraktowania zielonej energii też jest poniekąd fikcyjne, ponieważ cały czas musiałby wiać wiatr lub świecić słońce. Era kamienia łupanego skończyła się nie dlatego, że wyczerpał się kamień. Era ropy i gazu skończy się nie dlatego, że wyczerpie się ropa i gaz. Potrzeba, żebyśmy w ogóle jako społeczeństwo – załatwili ten problem raz a dobrze. Potrzeba nam przełomu technologicznego,  w obszarze składowania energii. Obecnie efektywne są tylko  elektrownie szczytowo-pompowe. Inne działania tego typu, jak np. zielony wodór, nie zmieniają nic poza tym, że robimy coś inaczej, ale z tym samym efektem. Rozwiązania energetycznego w oparciu o wodór w pełnym wydaniu, na dużą skalę, praktycznie nie ma. I to jest opis tego gdzie jesteśmy.

Nasi regulatorzy w Europie, w poszczególnych krajach wchodzących w skład Unii założyli, że postęp technologiczny jest gwarantowany. Ta koncepcja jest poprawna, ale tylko co do sumy postępu. Natomiast założenie i wyciągnięcie z tego wniosku, że postęp danej technologii jest gwarantowany jest błędne. Z założeń wynika, że 15 lat wystarczy żebyśmy gdzieś doszli. Albo dojdziemy, albo nie... Gdyby nie przełom ludzkości, który doprowadził do tego, że na poprzednich etapach rozwoju nauczyliśmy się wytapiać stal, to byśmy dalej byli przy kamieniu łupanym i wystarczyłoby go do dzisiaj. Jeśli nie dokona się wielki przełom intelektualny, polegający na wypracowaniu technologii składowania energii, która będzie w stanie zasilić zakład to nie pójdziemy do przodu.

MS: A czy jest jakieś rozwiązanie, które jest w stanie pchnąć obecny stan choćby trochę do przodu, mając oczywiście do dyspozycji współczesną wiedzę i technologię?

Czy są jakieś przesłanki na horyzoncie? Na pewno energią skalowalną jest energia nuklearna. Przykładem wykorzystania nowej elektrowni nuklearnej jest UK. Tam koszt jednej megawatogodziny to 120 euro, przy czym jeśli zaczęlibyśmy wykorzystywać ją tylko do bilansowania energii, to ten koszt byłby wyższy , czyli jest to  drogie rozwiązanie. Opowieści o modularnych reaktorach są na etapie zaawansowanych projektów. Daje im wiele swojej atencji, ale póki co jedyną referencją są reaktory działające na łodziach podwodnych. Zakładam, że 10-letni okres na dopracowanie tej technologii jest wystarczający. Uważam też, że proces regulacyjny, który towarzyszy naszym wyborom środowiskowym, jest oparty na optymizmie, a nie na realnych możliwościach. Mówienie o tym, co będziemy robić za kilkanaście lat, z jednej strony jest niezbędne, bo  my jako gospodarka potrzebujemy kilkunastu lat, żeby dostosować się ze swoimi decyzjami inwestycyjnymi. Dopóki nie będzie rozwiązana kwestia efektywnego magazynu energii, który może zasilać fabryki, to nasza regulacja, i to, co narzucamy sobie w perspektywie kilkunastu lat jest marzeniem i pewną aspiracją nie popartą możliwościami sprawczymi naszych gospodarek. I to nie tylko Polski.

MS: A co z kwestią bezpieczeństwa energetycznego?

Patrząc na nasze bezpieczeństwo energetyczne widzę pewne wykluczające się trendy. Jeśli chcemy korzystać bardziej z odnawialnych źródeł energii (OZE), to żeby bilansować się w ramach OZE, musimy to robić w większych obszarach geograficznych. Nie może być tak, że zamykamy się w małych klastrach, np. oddzielnie Niemcy, Polska czy południe Europy i tam staramy się bilansować, bo to jest proces nieefektywny. Są kalkulacje, które pokazują, że około 20 proc. lepszy efekt uzyskalibyśmy, gdybyśmy współpracowali w całej Unii Europejskiej. Marzeniami w tej kwestii jesteśmy dużo dalej niż swoją sprawczością.

MS: Czy w kolejnych latach ślad węglowy może być podobnym czynnikiem konkurencyjności jak cena?

Wszystko, co jest deklaratywne wymaga pewnego dystansu. Bardzo często przy badaniu konsumentów bywa tak, że różnica  między deklaracją a zachowaniem jest bardzo duża. Wielokrotnie mamy do czynienia z sytuacją, że z punktu widzenia atrakcyjności samej idei, deklaracje są na bardzo wysokim poziomie. Ale klient, który staje przed półką i ma za atrakcyjną cechę zapłacić 10 czy 15 groszy więcej zachowuje się zupełnie inaczej. Cena czyni cuda i trzeba dostarczać produkty lepsze, ale nie w wyższej cenie lub produkty równie dobre, ale w cenie niższej. To są te dwa obszary z matrycy decyzyjnej, które zawsze wygrywają. A my bardzo często żyjemy w ułudzie tej innej ćwiartki – lepszej i droższej. Te lepsze i droższe rozwiązania na poziomie deklaracji konsumentów są łagodnie traktowane i akceptowane. A na poziomie realnych zachowań są odrzucane. Czy wyróżnik inny obok ceny i jakości produktu, czyli rachunek CO2 będzie miał znaczenie? W deklaracjach  będzie miał znaczenie. Ale gdyby to prowadziło do zróżnicowania ceny myślę, że zachowanie konsumenta może być inne niż deklarowane. Na pewno, jeśli możemy w tej samej cenie i jakości dostarczyć produkt z lepszym profilem CO2, to jest to zwykle wygrywająca oferta. A już w ogóle idealnie byłoby, gdybyśmy mogli sobie pozwolić dostarczyć taki produkt taniej. Ale to już jest bardzo trudne.

MS: Mówi się, że trudno oczekiwać od tych, którzy chcą coś zmienić, żeby to zmieniali, skoro właśnie proces dostosowawczy wymaga nakładów. Więc może ci, którzy nie dostosowują się, powinni za to zapłacić pewien podatek środowiskowy?

Podchodzę do tego inaczej – aspekty  wrażliwości środowiskowej traktujemy jak element naszego modelu biznesowego. Mamy dostarczać pożądany produkt uwzględniający parametry proekologiczne w cenie nie wyższej niż bez wartości pro-środowiskowych. I to jest dla mnie recepta na sukces. Nie zażądam od konsumenta wyższej ceny. Dlatego w naszych projektach staramy się tak inwestować, abyśmy za każdym razem uzyskując dobry efekt środowiskowy, mogli dostarczyć produkt w cenie, która nie będzie wyższa od dotychczasowej. Przy rozsądnych inwestycjach  jesteśmy w stanie na obecnym etapie to osiągnąć. Zakładam, że przyjdzie taki moment, że przejście na wyższe poziomy już nie będzie możliwe dzięki technologiom, które będą równocześnie technologiami oszczędnymi i pro-kosztowymi. Obecnie jesteśmy bardziej oszczędni w opakowaniach, używamy mniej energii na litr, czy na kilogram, produkujemy z większą efektywnością energetyczną, wprowadziliśmy elementy naszych zintegrowanych OZE od gazu z biogazowni do fotowoltaiki na dachu – te elementy poprawiają nam efektywność. A co zrobić, żeby zwiększyć zieloną energię? To jest zadanie dla organów państwa. W tym momencie nie można tego przełożyć na nas, przedsiębiorców. Zakładam, że potrzebna jest duża transformacja energetyki. I są na to środki. Opłaty za emisję dwutlenku węgla to podatek, który  idzie  do budżetu krajowego. Tam mamy dziesiątki miliardów każdego roku. Czy będą one przeznaczone na transformację energetyczną? Na razie tego nie widzę…

Dziękujemy za rozmowę.
Tomasz Pańczyk, Michał Siwek

tagi: maspex , zrównoważony rozwój , krzysztof pawiński , tomasz pańczyk , michał siwek ,